Choć w Polsce miały z początku, zaraz po tym jak do nas na szerszą skalę przybyły w latach dziewięćdziesiątych, raczej pod górkę – coraz lepiej już sobie radzą. I słusznie, bo małże, krewetki czy homary są bardzo zdrowe i smaczne! Wciąż jednak bywa, że boimy się ich – i nie tylko ze względu na wygląd, ale i na to, że krążą na ich temat bardzo różne mity. Postarajmy się więc z tymi opowieściami solidnie rozprawić.
To nie są robale
Przede wszystkim kwestia estetyki i… klasyfikacji. Tak, takie na przykład krewetki to skorupiaki. Należą do stawonogów – tak jak na przykład owady, w tym te popularnie nazywane robalami – ale stanowią osobny podtyp. Małże z kolei to po prostu mięczaki. Mają więcej wspólnego ze ślimakiem winniczkiem niż z dżdżownicą. Przede wszystkim jednak, bez względu na to, co mówi nauka, jada się tylko określone części owoców morza – w zasadzie tylko ich mięśnie. Nie jadamy ani głów, ani szczypców – z wyjątkiem mięsa wyciąganego z wielkich szczypiec kraba. Nie ma prawa nic nam chrzęścić pod zębami, bo pancerzyki homarów, raków i krewetek się odrzuca na etapie preparowania. Gdyby wyjąć na osobny talerzyk samo mięso owoców morza i odpowiednio je doprawić, okazałoby się trudne do odróżnienia od ryb czy nawet drobiu!
To jest takie drogie!
Nieprawda. Nie w tych czasach. Krewetki koktajlowe można dziś kupić w każdym dyskoncie już za kilkanaście złotych za paczkę. Ceny i dostępność małży są podobne. Nieco trudniej jest na przykład z takim homarem, ale też da się go kupić w Polsce, a jego cena – no cóż – powiem tylko że dobre mięso wołowe czy wieprzowe wcale dużo tańsze nie bywa. A ośmiorniczki czy kalmary można też kupić w puszce czy słoiki – w cenie dobrej jakości tuńczyka czy marynowanych śledzi.
Niezdrowe, bo żywią się szlamem
Akurat owoce morza należą do najzdrowszego mięsa na świecie! Po części bierze się to z tego, że one wbrew pozorom byle czego nie jedzą. Jeśli swoje środowisko mają zbyt zanieczyszczone na przykład toksynami – po prostu opuszczają je lub giną. A martwych małży czy krewetek z założenia nie łowi się w celach kulinarnych. Owoce morza stanowią też bogate źródło składników odżywczych, takich jak pełnowartościowe białko, kwasy tłuszczowe i witaminy grupy z grup B, A, D. Zawierają do tego ważne pierwiastki – selen i cynk.
Ja nie umiem tego usmażyć!
Czy owoce morza są szczególnie trudne w przygotowaniu? Trudno powiedzieć, choć możemy mieć początkowo problemy na przykład ze zdejmowaniem pancerzyka krewetek czy otwieraniem muszelek muli. Ale tego można się łatwo nauczyć, chociażby z książek czy Internetu. Przecież świeżo złowioną rybę też trzeba oprawić, nie mówiąc już o mięsie z kością czy całym, kupionym na wsi kurczakiem. Owoce morza wymagają po prostu nieco innych umiejętności i obycia. Zawsze można tez kupić te częściowo gotowe – małe, obrane krewetki czy małże bez muszelek. A samo ich smażenie jest dziecinnie proste – trzeba tylko dodać olej lub oliwę i odpowiednie przyprawy, a potem przestrzegać czasu obróbki termicznej. Tak jak z każdym innym mięsem…
Tak więc naprawdę warto spróbować. Owoce morza są w porządku i nic nam złego nie zrobią 😉